Facet jedzie na spotkanie, spóźnia się...
Facet jedzie na spotkanie, spóźnia się, nie może znaleźć miejsca do zaparkowania. Podnosi głowę do nieba: - Boże, pomóż mi znaleźć miejsce, a rzucę picie i co niedziela będę chodził do kościoła. Nagle w cudowny sposób pojawia się miejsce. Facet znów zwraca się do nieba: - A, nie fatyguj się, już znalazłem.